Zabytkowe parowce, alpejskie krowy i NAJPIĘKNIEJSZA DOLINA świata Szwajcaria 2/2

Zabytkowe parowce, alpejskie krowy  i NAJPIĘKNIEJSZA DOLINA świata  Szwajcaria 2/2

Show Video

Cześć w drugiej części naszej filmowej opowieści o kolejowej podróży po Szwajcarii. W poprzedniej historycznym pociągiem belle époque przejechaliśmy z części francuskojęzycznej w głąb kraju do Berneńskiego Oberlandu kolebki turystyki szwajcarskiej i po części też światowej. Jak jedzie się najstarszą kolejką linowo-terenową na świecie? Jak pracuje silnik zabytkowego parowca po tym turkusowym jeziorze? Gdzie można wędrować po szlakach z krowami, a gdzie z elfami? Na pewno znajdziecie odpowiedzi w tym odcinku. Zapraszamy! Zaraz po muzyce. Znajdujemy się w okolicach miejscowości Interlaken godzinę drogi od stolicy kraju - Berna.

Jak nazwa wskazuje leży ono pomiędzy dwoma jeziorami. A my na warsztat bierzemy jedno z nich Brienzersee. Pogoda według prognoz ma być niezbyt łaskawa dlatego kierujemy się do miejscowości, gdzie koloru dostarczy nam coś innego. Nazwa jeziora wzięła się od miejscowości Brienz właśnie leżącej pod tym wodospadem.

A teraz tak dla uzmysłowienia: zazwyczaj stare miasta, w starych miejscowościach kojarzą nam się z cegłą, kamieniem, a tutaj stare miasto to zagęszczenie starych ale raczej drewnianych takich tradycyjnych domów szwajcarskich. Brienz doskonały punkt wypadowy w rejony wokół jeziora do największego skansenu architektury w Szwajcarii. Na okoliczne szlaki górskie oraz rejsy stylowymi statkami po jeziorze.

Również oczywiście za darmo jak się ma Swiss Travel Pass. Co ciekawe tutaj komunikacja publiczna działa jak w zegarku. Nawet jeśli spotykają się cztery różnego rodzaju środki transportu. Spójrzcie na to. Tutaj odpływa łódź.

Tam podjechały autobusy. Przed chwileczką podjechał pociąg, ludzie przeszli a jeszcze jest stacja kolejki zębatej. Wszystko z sobą pięknie skorelowane. Płynąc tym statkiem sunąc wręcz po gęstym turkusie nie wiemy jeszcze, że za chwilę wkroczymy w świat, w którym w cieniu góry można przenieść się o jakieś 150 lat wstecz. I tam, gdzie wodospad można zobaczyć od tyłu, a właściwie dwa wodospady. No szumi, musi szumieć ale chyba będzie troszeczkę mniej szumiał na tyle mniej żebym powiedział Wam o trzech ważnych faktach.

Wodospad nazywa się Giessebach i spada z ponad 500 metrów jako dowód na siłę największego rzeźbiarza, czy też rzeźbiarki tych okolic naprawdę, czyli siłę wody. Po drugiej stronie z przepięknym widokiem na tenże wodospad znajduje się historyczny hotel Giessbach. Dobrze myślę? Momencik. Bez "n" - Giessbach. Hotel historyczny, którego początki sięgają właśnie czasów pierwszego boomu turystycznego świata - XIX wieku.

Przepięknie się komponuje. Ma część pokoi wychodzących bezpośrednio na wodospad. Troszeczkę dalej w tamtą stronę, w kierunku wąwozów rzeki Aare znajduje się inny słynny wodospad Reichenbach, który się pewnie kojarzy fanom literatury i Sherlocka Holmesa z jego rzekomą śmiercią i tam się wjeżdża kolejką funicular. Ale kolejka funicular, która nas tutaj dowiozła jest jeszcze ważniejsza ponieważ jest uwaga najstarszą tego typu linowo-terenową kolejką na świecie! Stale działającą.

Także rarytas. Teraz czeka nas około 2 godzinna wędrówka szlakiem wzdłuż jeziora, śpiew ptaków, zapach lasu, zapach jeziora, kąpiele leśne, czego chcieć więcej? Jedna z naszych fanek, obserwatorek zwróciła uwagę, abyśmy my zwrócili uwagę na ciekawe zjawisko - publiczne grille. No i są proszę bardzo. A jak tu jest porządnie, czysto. Wysprzątane. Świetny pomysł, naprawdę.

No i doszliśmy do miasteczka Iseltwald. Pogoda jak zwykle dużo lepsza niż była w prognozach. Turkus fantastycznie komponuje się z tym pałacykiem. A notabene nazwa tej miejscowości troszkę taka Tolkienowska, prawda? Ale to jeszcze nie ten moment w którym będziemy mówić o Władcy Pierścieni. Nie puścimy też drona, ani nie pobiegniemy na kolejny pływający statek. To jest ten moment gdy usiądziemy w ukwieconym miasteczku i będziemy mówić o jedzeniu.

Porozmawiajmy o temacie, dla niektórych temacie tabu, czyli o cenach w Szwajcarii. Oczywiście nie będziemy Wam mydlić oczu, że nie jest drogo. Bo można powiedzieć, że jest drożej. A my jesteśmy w podróży służbowej więc byłoby to niewiarygodne. Ale specjalnie staraliśmy się również dla Was w tak pięknym, emblematycznym miejscu np. za mniej niż 15 franków, a bym powiedział nawet, że ten tutaj ten raclette z ziemniakami tradycyjny bardzo dla kantonu Oberland Berneński jest za 12 franków więc w sumie to około 50 zł.

Więc jak przeliczymy ceny w sezonie nad Bałtykiem to jest podobnie. Czy tutaj się posilę. Bardzo ciekawe połączenie. Z musem jabłkowym czyli mamy troszeczkę słodkiego i troszkę wytrawnego. No i takie fajne kluseczki z serem alpejskim, bardzo ciekawa potrawa.

Również za niecałe 13 franków. Do tego oczywiście piękny bursztynowy Rugen z Interlaken i białe wino z nad Rodanu. A propos obrazków, które widzieliśmy 2-3 dni temu z pociągu i które można było zobaczyć w poprzednim odcinku.

To zabierajmy się, okazja jest, widok jest, cenowo w porządku. Jeśli chodzi o parowce to biała flota na szwajcarskich jeziorach jest drugą może nawet trochę niedocenianą atrakcją kolejowej podróży po tym kraju. Bo tak, na karnetach kolejowych można używać również takich statków. Parowców np. jak ten wybudowany w Zurychu ponad 100 lat temu, którego trzewia nieprzyzwoicie wręcz czyste i nienagannie pracujące można oglądać od środka.

I się zahipnotyzować. Niezwykłe jest też to, że flaga statków kopani PLS jest taka sama jak flaga Polski. Wróćmy jeszcze na chwilę do historii turystyki. Bo to, że akurat tutaj pojawili się angielscy turyści, wspinacze, letnicy, a słowo Szwajcaria stało się synonimem zróżnicowanego krajobrazu również w Polsce łączy się trochę z okolicami właśnie Interlaken do którego wpływamy parowcem. Trudno sobie wyobrazić, że dzisiejsza bogata Szwajcaria była kiedyś krajem ubogim, którego większość ludności ledwo żywiła się ziemią, dla której masowe przybycie brytyjskich turystów z klasy średniej otworzyło niewyobrażalne możliwości. No na upartego to początki turystyki można wyznaczyć nawet w starożytnym Egipcie.

Ale chodzi o taką zinstytucjonalizowaną turystykę ergo może nawet biura podróży. W 1863 roku pierwsza 150 osobowa wycieczka organizowana przez Thomasa Cooka otworzyła Szwajcarię jako popularny cel podróży turystycznych z Wielkiej Brytanii. I nie tylko. Od tego momentu Grand Tour nie dotyczył tylko bogatych młodzieńców z dobrych domów.

W tym miejscu można sobie zdać pytanie. Jak zmieniła się turystyka przez te 200-250 lat? A jak zmieniła się przez ostatnie 20-25 lat? A jak zmieniła się przez ostatnie 20-25 miesięcy? Chyba najbardziej. I czy kiedykolwiek wróci na tak masową skalę? A może po prostu wróci, ale nieco inna? Rozpoczął się właśnie pierwszy weekend wakacji jesteśmy w popularnej Dolinie Lauterbrunnen zwanej najpiękniejszą na świecie.

Czemu? To zaraz zobaczycie. Wstajemy rano bardzo wcześnie by po obfitym śniadaniu już koło 7 podjechać pociągiem do wioski by w minutę na tym samym dworcu przesiąść się w kolejną kolejkę linową tak. Oni naprawdę tak mieszkają. A potem przesiąść się w pociąg. Czy też metro, międzywiejskie metro położone na wysokości ponad tysiąca metrów.

Wszystko działa jak w zegarku. Cóż to za niezwykły, wręcz utopijny scenariusz? Pójdziemy dalej szlakiem, nie sami. Przepraszam.

Chyba nikt Cię nie słucha. Halo, czy to jest szlak na Murren? Tylko tyle chcę wiedzieć. Idziemy żółtym szlakiem, który na tym fragmencie przy kolei łączy się ze szlakiem zielonym czyli Via Alpina tzw. Idziemy z takimi pięknymi widokami, nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Chyba nawet przedostatniego, ani pierwszego nie powiedzieliśmy.

Uwierzcie nam na słowo. Słynny Eiger rzuca jeszcze chłodny cień, choć robi się już znacznie cieplej. Kolejna kolejka wywozi nas na wysokość prawie taką samą jak w poprzednim odcinku. Mijamy teraz Kasprowy, po chwili Gerlach, a w tym momencie Bułgarską Riłę. Jesteśmy na miejscu, które niektórzy mogą kojarzyć z popkulturą. A inni po prostu z górami.

Schilthorn. I znów jesteśmy na prawie 3000 metrów nad poziomem morza. Wokół przepiękna panorama Alp Berneńskich. Kilkadziesiąt trzytysięczników, a wśród nich również gwiazdy - czterotysięczniki.

Za restauracją Jungfrau. Czuć troszeczkę, że powietrze jest rozrzedzone ale pogoda znów nam bardzo dopisała zobaczcie jak pięknie świeci słońce. Jeśli chodzi o popkulturę to dokładnie (gwizdanie) W Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości chyba z najmniej znanym Bondem - Georgem Lazenby. Można powiedzieć, że klasyczne Bondy, które ja osobiście wciąż bardziej lubię niż współczesne bardzo źle się zestarzały, to sceny z Piz Gloria bo tak brzmi druga nazwa szczytu podobno należą do tych najbardziej znanych możliwe, ale w tym miejscu jest coś jeszcze niezwykłego. Widok na coś niezwykle ważnego w Europie. A teraz chwila niewątpliwie warta odnotowania słuchajcie w naszych podróżach takie rzeczy się bardzo liczą otóż po raz pierwszy w życiu widzimy najwyższy szczyt Europy oczywiście wykluczając Elbrus Mont Blanc.

On znajduje się gdzieś tam, wystaje o tutaj zza tego żebra tutaj ciemnego. Niezwykły moment naprawdę. Wow, stąd zdecydowanie lepiej. Znaczy przez to urządzenie dużo lepiej go widać. Pokaż.

Zobacz. W sumie zobaczymy to razem. Prośba o to aby osoby z lękiem wysokości przez chwilę nie oglądały tej sekwencji. O ile i tak dawno już nie zrezygnowały z oglądania.

Brawo. Spokojnie, już możecie wracać. Teraz napijemy się kawy z widokiem za 4 franki i pójdziemy dalej. Opuszczamy Murren. Niecało godzinna wędróweczka do wioski uznawanej za jedną z najpiękniejszych w Szwajcarii.

I później zjedziemy do głównej doliny. I wzdłuż wodospadu mam nadzieję dojdziemy do miasteczka. Trzymajcie kciuki za niebieskie niebo. Naprawdę jest dużo, dużo lepiej niż się spodziewaliśmy.

No właśnie czyli to ten moment, w którym można wspomnieć o Tolkienie. Spójrzcie tylko na te piękne widoki za moimi plecami. Specjalnie takie ujęcie chwyciłem aby powiedzieć kilka słów o jednym z moich idoli. Mistrz Tolkien przebywał oczywiście w Szwajcarii. Jako Anglik był predysponowany oczywiście bo była Szwajcaria popularna wśród Anglików.

I mówi się, że odwiedzając dolinę tutaj zainspirował się opisami późniejszymi Rivendell. Natomiast idziemy teraz do miejsca, które jest absolutnie niezwykłe. To też jest wodospad ale inny niż wszystkie.

I moim zdaniem, zobaczymy jak będzie jakby w praktyce ale w teorii to jest połączenie Rivendell i Morii. Kolejna szansa na pokazanie się światu. Pozdrawiamy GoPro umieszczone na moim czole, które bardzo stresowało się przed tym debiutem ale jak widać pomogło i pokazało powagę sytuacji. Wodospady Trümmelbach, bardzo przepraszam za mój niemiecki to jeden z 72 w tej dolinie ale z pewnością najbardziej unikatowy. Woda, która spływa wprost spod lodowców Jungfrau przebija się przez wapienne skały bardzo głośno. Dolina jest klasyczną doliną U-kształtną pomnikiem sił przyrody i lodu.

Pionowe wręcz ściany na 500 czy 1000 metrów z których opadają potężne wodospady to widok prawdziwy nie zmyślony. Przerywamy, przerywamy. Retransmisję spadających wodospadów żeby zwrócić się w stronę zaufania społecznego. Tutaj mamy lodóweczkę z serami i z cukierkami. Bierzemy co chcemy, tu jest kasa proszę bardzo płacimy. Zaufanie społeczne jest.

Brawo Szwajcaria. A jak by ktoś z Was nie miał sznity to tutaj ma proszę produkty lokalne. Proszę bardzo jest ser, nawet jajka są. Nie umrzecie z głodu, kiełbasa. Można by rzecz, że dolina, której wystawiamy ocenę 9,5 na 10 będzie idealnym zakończeniem dnia ale nie. Po zmianie ubrań w hotelu wsiadamy w kolejny pociąg

tym razem do Grindenwaldu by sprawdzić jak sytuacja wygląda tam. A wygląda tak. Dzień kończymy.

W wioseczce Grindelwald. Też uważanej za jedną z ładniejszych. Pod ścianami Eigeru. Kropi ale słusznie Ania zwróciła uwagę. Ona ma nosa do tych spraw oznacza to prawdopodbnie tęczę. I to już by było na tyle jeśli chodzi o tę piękną widokową inspirującą mamy nadzieję podróż po Szwajcarii.

W następnych odcinkach spotkamy się już w trasie po Polsce czy to będzie dookoła znowu, ale w drugą stronę czy jakoś inaczej to się dowiecie. Na pewno będzie inaczej. Ale rok temu nie zawiedliście, odcinki o Polsce były nawet jeszcze bardziej popularne niż o innych miejscach na świecie. Mamy nadzieję kiedyś jeszcze wrócić do Szwajcarii, niekoniecznie tak symbolicznie jak tym razem oby już nie trzeba się było odblokowywać po żadnych pandemiach. Zapraszamy na następne odcinki. Drodzy widzowie tradycyjnie zachęcamy do subskrybowania naszego kanału, naprawdę jeszcze wiele przed nami w tym roku.

2021-07-14 01:46

Show Video

Other news